piątek, 28 marca 2014

Streszczenie mojej historii

Postanowiłam skasować wszystkie posty. Były tu jeszcze z pierwszego mojego bloga, z przed dwóch, trzech lat. Niektórych się wstydzę, o niektórych chcę zapomnieć. Kolejny krok mojego życia. I chcę iść naprzód. Nie wiem ile osób czyta jeszcze mojego bloga, ostatnio założyłam drugiego o samorealizacji. Jednak to problem początków samorealizacji, trudno mi się realizować i jeśli już coś robię to brak mi czasu na bloga. Nie chcę zrezygnować w ogóle z blogowania, zbytnio się przyzwyczaiłam. 
Chciałabym zamienić tego starego bloga, w osobistą historie mojej drogi ku lepszemu życiu. Tylko osobiste przemyślenia, o sporcie i nauce. Trochę nadal mojego nudnego życia. Na sam początek chcę sama przed sobą uporać się z moim poprzednim etapem. I mimo wstydu, nie chcę by poszło to wszystko w zapomnienie.

W 2010 roku zapadłam na depresje. Nie mówię tu o złym humorze. A leżeniu w łóżku przez dobre kilka miesięcy, nerwice, nie wychodzenie z domu, połączone z silnymi lekami. Próba samobójcza przerwana w połowie. Krok od szpitala psychiatrycznego. W końcu po miesiącach wróciłam do szkoły na lekcje indywidualne i poznałam pro ana. Pro anorektyczne blogi, kusiły mnie dlatego, że zawsze miałam problem z jedzeniem. Pierwsze diety w wieku 8 lat, w wieku 13-14 lat 1000 kalorii, dukan, south beach, kompulsy nienawiść do swojego ciała. Nie miałam nadwagi, ale miałam kilka kilo za dużo. Jakkolwiek to nie zabrzmi, to dieta pomogła wyjść mi z depresji, miałam cel. Czym była dla mnie pro ana, zależy od dnia, raz powolną śmiercią, raz obietnicą lepszego jutra, a kiedy indziej sposobem na chorą pscyhikę. Na samym początku czułam się świetnie. Odchudzałam się z przyjaciółką, z tamtych czasów, też zwariowaną na punkcie pro ana. Schudłam 10 kilogramów w 5 miesięcy, z czego 7 kilogramów w nie całe trzy. Miałam nie wiarygodne kompulsy, nie chodzi o nagłe zjedzenie 1000 kalorii, a o prawdziwie bulimiczne nie pohamowane kompulsy. Wymioty, ale bardziej przeczyszczanie się, dochodziłam do 20-30 tabletek, leków które można brać maksymalnie 2 sztuki. Motto, które sobie wymyśliłam : "Niejedzenie daję mi czystość i lekkość, jest moim narkotykiem. Chudość za to moją obsesją. A jedzenie okaleczyło moje ciało. Więc nie będę jeść"

Ćwiczyłam, głodziłam się. Aż w końcu w czerwcu miałam dosyć. Stwierdziłam, że osiągnęłam na razie to co chciałam, i muszę zacząć żyć normalnie. Przytyłam w dwa miesiące połowę tego co udało mi się wcześniej schudnąć. Mimo że postanowiłam sobie tylko trochę popuścić.
Później i tak miałam przejść na dietę. Jednak nie umiałam. Poznałam wtedy P. z którym przeżyłam swój pierwszy raz. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy, lecz było to puste. Nic do siebie raczej nie czuliśmy, on był starszy dopiero co po studiach. Chciałam z powrotem wrócić do diety, choroby. Lecz kompulsy były silniejsze. Włączył mi się chyba instynkt samozachowawczy. 



Przez kolejne półtora roku, chudłam, tyłam. Byłam na głodówkach, dochodziłam od bmi 17 do 20. Niszczyłam się na różne sposoby. Nienawidziłam siebie, i nie umiałam poradzić sobie z życiem. Dieta ciągnęła wszystko za sobą na sam dół. I mimo, że uczęszczałam na terapie to cały czas pojawiały się nowe problemy. Ostra lekomania, samookaleczenia, destrukcyjne relacje z facetami opierające się na sexie na jedną noc. 

Zapiski Wrzesień- Grudzień 2011
"Beznadziejne jest to, że nie mogę się już ciąć.. Przez to nie czuje kontroli nad swoim ciałem. Nie czuje nad nim władzy ani tego że jest moje. Jedyne co mi pomaga żeby znów odzyskać kontrole to dieta. Chce znów czuć że to moje ciało. To bardzo mnie dopinguje żeby nie jeść..." 
"Psychologowi powiedziałam o moim problemie. Powiedziałam, że wymuszałam wymioty i łykałam proszki na przeczyszczenie. Dałam jej do zrozumienia że obecnie mam problem z jedzeniem na tle emocjonalnym i tyle. Zobaczymy czy pomoże mi się wreszcie uwolnić od jedzenia. Chce po prostu by pomogła mi z napadami nie powiem jej jak teraz jem. A emocjonalnie u mnie jest słabo. Musze się zmuszać żeby zrobić cokolwiek, bo nic nie daje mi satysfakcji. Jednak mimo to staram się normalnie żyć. Wiem, że nic nie robieniem nic nie zmienię w swoim życiu . Więc spróbuje dać z siebie więcej niż ostatnio. Bo wiem że nie mogę się poddać!" 
"Tak się czuje. Nic nie warta. Mało jem a i tak za dużo. Jest źle teraz a nie jestem w stanie zrobić kroku w przód. Nie jestem bo to nic warte. Nic nie da. Jestem zagubiona a jeśli pójdę na przód będę jeszcze bardziej daleka od miejsca w którym chce być.  Nienawidzę siebie. Czuje się nikim. Napisałam do P. i on nie odpisał. Kolejna osoba w moim życiu odkąd pamiętam która nie tylko udowadnia mi że jestem nikim ale również że nie jestem nic więcej warta niż sexu. Przepraszam że was tym męczę ale teraz nie mogę się nikomu innemu wygadać. " 
"Co do Piotrka. Tego samego dnia kiedy napisałam poprzedni wpis, on się odezwał. Widziałam się z nim w zeszłą sobotę. Wygląda to tak jakbyśmy zatrzymali się w naszej znajomości na spotykaniu się i nie idzie to dalej. Wkurza mnie to bo znamy się już pół roku. Potrzebuje teraz zrobić sobie głodówkę. Mam dosyć swojego ciała. " 
"To była moja pierwsza dwudniowa głodówka i udało się. Schudłam z 56,5 do 54,3kg!! To już bmi 18,8. Nareszcie nie 19. Najgorsze było to że byłam przeziębiona i już chciałam tą głodówke przełożyć na za tydzień kiedy będę mieć więcej energi, ale potrzebowałam tego wtedy więc jakoś dałam rade." 
"Czasem mam ochotę wyniszczyć swój organizm. Uwielbiam czuć się nie dożycia następnego dnia gdy wezmę coś. A z drugiej strony uwielbiam też czuć się zdrowa i dbać o to by to co zjadam było wartościowym posiłkiem. -nie rozumiem siebie"
Zapiski Styczeń - Czerwiec 2012
Moja matka z powodu załamania wyprowadziła się w tamtym okresie z domu. Nikt mnie nie kontrolował. Bardzo powoli zaczęłam interesować się raw food, zdrową żywnością, ale głodówki wygrywały.
Moja matka zaczęła to zauważać. A ja byłam zbzikowana mimo, że przez sporą część czasu nie miałam jakiejś niewiarygodnie szczupłej figury. Jednak cała żyłam pro ana, lubiłam oglądać tylko filmy o tej tematyce i słuchać piosenek o anoreksji. To był jedyny temat jaki mnie obchodził.
"Dzisiejsza rozmowa z K.- Jadłaś coś dzisiaj- Tak- Na pewno?- I tak prawie codziennie"  
"Powróciły zachowania bulimiczne. Wymuszałam wymioty, przeczyszczałam się, obżerałam się, później głodziłam.To bez sensu. Postanowiłam że koniec na jakiś czas z dietą." 
"Rok temu napisałam swojego pierwszego posta, jeszcze na swoim starym blogu. Brzmiał on tak :Jak ja pragnę słyszeć, że jestem chuda, że wyglądam aż nie zdrowo. Nie wiem nawet dlaczego. Zawsze uważałam takie dziewczyny za nie atrakcyjne, a teraz to jest dla mnie ideał. Chudość wygląda tak pięknie. Tak estetycznie. Tak nieosiągalnie dla zwykłych ludzi. Rok temu nie wiedziałam że wpadnę w bulimie i gdy będę chciała z nią skończyć przytyje wszystko co udało mi się schudnąć. Może nie męczyłabym się jeśli wiedziałabym to. Jednak wątpię, dzięki diecie podniosłam się. Wyszłam z depresji, miałam motywacje i czułam się cudownie. Słyszałam ,że jestem szczupła, że wyglądam cudownie. Podobałam się mężczyznom ale i sobie samej. Były momenty straszne ale mimo wszystko był to jeden z najlepszych okresów mojego życia. Teraz znów udaje mi się utrzymywać dietę i chudnąć. Jednak bez obsesji. Jest to spora zasługa psychologa, mało pracowałyśmy nad problemem jedzenia, ale nad moim stosunkiem do samej siebie na zasadzie rozwijania się.Pomogło"' 
"Jutro zrobię sobie dzień tylko na jabłkach. Boję się że przytyłam ,wiem że to głupie bo po paru dodatkowych kaloriach się nie tyje ale mam tak rozwalony metabolizm że wcale się nie zdziwię jeśli przybrałam na wadze." 
"Moja bliska znajoma powiedziała mi wczoraj że po ostatnim naszym spotkaniu (2miesiące temu)  zaczęła wymiotować po parę razy dziennie. Czuje się winna, rozmawiałyśmy wtedy o bulimii i drastycznych dietach.Teraz próbuje jej pomóc. Ale coś we mnie pękło. Następnego dnia zjadłam pół bułki i popiłam winem. Łazienka, dwa palce i od razu poczułam się lepiej. Zwymiotowałam emocje które dusiłam w sobie od paru dni. A to wszystko godzinę po wizycie u psychologa. Do końca dnia prawie nic nie jadłam." 
"Dwie strony mnie.Szczęście, samoakceptacja, lekkość i pozytywny głód, spełnianie marzeń, taniec, śpiew ptaków, piękno, surowe jedzenie, rozwój, empatia.Autodestrukcja, perfekcja, wychudzenie, narkotyki, alkohol, ból, smutek, depresja, wredność, porywczość, głodówka, egoizm." 
"Ostatnio za dużo wina.. Ale po za tym wytrzymuje na diecie." 
"W poniedziałek miałam cały dzień mdłości więc nic nie zjadłam. Skurczył mi się przez to trochę żołądek i po sałatce którą właśnie zjadłam jest mi nie dobrze" 
"Post po bad tripie: Wróciłam z piekła. Chce oczyszczenia, chce głodu. Dzisiejszy dzień bezjedzenia, drugi raz w tym tygodniu. Później zamierzam jeść minimalne ilości, przyjmować raczej płyny. Zainspirowana w jakimś stopniu blogiem self-destruction. Która wytrwała 11dni bez jedzenia, czasem jedynie soki. Tego właśnie potrzebuje." 
"Rano  zjadłam banana ale miałam kaca i go zwymiotowałam.Później nie jadłam nic przez cały dzień, po czym wieczorem znów piłam i znów wymiotowałam.Ostatnio coraz częściej mam dni że potrzebuje się napić, albo mieć inny stan świadomości.Rozmowa z Danielem tego nie ułatwiła, przed wyjazdem po alkoholu zaczęliśmy się do siebie dobierać. I nawet jak zaczął mi wyznawać uczucia to dałam mu do zrozumienia, że chce czegoś więcej. Przecież tak nie jest, po co w ogóle się odzywałam. Dzisiaj musiałam mu się z tego tłumaczyć.  Takie rozmowy nie należą do przyjemnych więc jedyne o czym myślałam po spotkaniu się z nimto "jeść, muszę coś zjeść, zjeść coś zakazanego. W sumie to nie chce mi się jeść ale ja muszę. Tak więc godzinę temu odwiedziłam ze znajomą fast food. Razem dzisiaj wyszło 1200kcal. Choć i tak jakkolwiek się cieszę że nie skończyło się napadem jak kiedyś.  Nie jestem z siebie zadowolona, ale już tego nie cofnę." 
"Dieta 400-700kcal a jem 400 max 500, więc nie jest źle.Rano nie miałam się w co ubrać, płakałam, obrażałam siebie, rzucałamtymi ubraniami bo we wszystkim czułam się grubo. Już w sumie wczoraj sięto zaczęło, wystarczy że zostanę na chwile sama i płaczę i mam ochotęzrobić sobie krzywdę.
Dzisiaj byłam na urodzinach u siostry. Rodzinny obiad, później był przepyszny tort czekoladowo-wiśniowy zjadłam jedynie pół małego kawałka który dostałam, ale oczywiście moja babcia powtarzała z 20razy żebym zjadła więcej bo to jest miękkie i mogę przecież to zjeść. Ale uparłam się mimo że czułam się trochę z tym głupio i dziwnie. Na koniec były lody, bawiłam się nimi, aż się roztopiły, więc jedynie 2 łyżeczki żeby się nie czepiali. 
"Przedwczoraj dzień warzywno-owocowy , razem 245kcal. Jutro dieta płynna i w niedziele znowu warzywno-owocowy."
Zapiski Lipiec - Grudzień 2012
"2 dni głodówki za mną. Miały być 3dni ale dałam się pokonać przez mdłości. Trochę szkoda ale mimo to czuję się i tak świetnie, jak nowo narodzona. 
Schudłam 2,5kg, teraz ważę 51kg. Bmi 17,6.
Jem mało i ostrożnie. Po jutrze dzień na zupie kapuścianej. Mam dużo motywacji. Chce wreszcie osiągnąć swój cel, wreszcie być chuda. Już na prawdę nie umiem inaczej żyć."
"Wczoraj byłam bliska złamania diety. Poszłam do sklepu z myślą żebyzjeść cokolwiek, ale wszystko mnie zachęcało i jednocześnie odtrącało. Wkońcu kupiłam tylko cole zero. Poszłam do kasy i zaczęło mi być nagleskrajnie duszno. Zrobiło się ciemno i nagle brak kontaktu zrzeczywistością. Zasłabłam.
Wezwali pogotowie, ale zanim przyjechali było już ze mną lepiej więc zawieźli mnie do domu. Pytali o jedzenie, używki, choroby więc powiedziałam że mało spałam i miałam dużo stresu.
Prawda jest taka że mam beznadziejny tryb życia, ostatnio skrajnie dużoalkoholu, za dużo leków, może nawet trochę mniej jem (po 200-300kcal), mało śpię. Codziennie boli mnie serce i lewe nadbrzusze (śledziona ?). Ostatnio nie mogę wytrzymać z myślą że mam nie wypić i wkońcu to robię. A na dodatek jestem w jakimś stopniu lekomanką,ostatnio: leki na sen, leki na pobudzenie, leki na euforie.
Czuje się jakbym codziennie dotykała dna swojej beznadziejności. Muszę sięogarnąć, czasem po prostu wpadam w skrajności. Ale to samoprzechodzi. I teraz też tak będzie. Nagle odwróciło mi się myślenie i mam gdzieś alkohol, proszki też ograniczę.
Nie chce się wyniszczyć, przynajmniej nie w ten sposób i aż tak.
Skupię się na diecie. Czuję tylko pustkę." 
"Wróciłam z woodstocku to były naprawdę wyjątkowe dni. Poznałam wspaniałych ludzi i robiłam szalone rzeczy jak jeszcze nigdy. Było niesamowicie.
Tylko ostatniego dnia dostałam ataku bezdechu i miałam lekkie omdlenia, identycznie jak dwa miesiące temu. Matka zaczęła robić awanturę. Skasowałam wtedy na chwilę bloga bo myślałam że się o nim dowiedziała. Okazało się że była nakręcona tym że wszyscy jej mówią że się głodzę. Odpoczęłam od natrętnych myśli ale jak już była pora posiłku to czułam dość silny strach przed jedzeniem, bardziej niż zwykle.
Cały czas myślę o jednej cudownej nocy, dlaczego moje życie nie może składać się z tylko takich chwil. Moje życie na co dzień w ogóle nie daję mi satysfakcji, cytując jedną osobę którą tam poznaną- płynę w gównie szukając perły."

"Waga wacha mi się 51-52kg. Ale ja czuję się coraz grubsza. "
Anonimowy:A wiesz, że zdrowie sobie niszczysz? nie możesz schudnąć zdrowo? 
Najgorsze jest to, że wiem. Próbowałam zdrowo schudnąć. Nadal czasem próbuje, tylko nie zawsze mam na to siły. Mam problem. Chciałabym być chuda ale nie chora.
Chodzi o to, że na początku chciałam mieć kontrole nad sobą i jedzeniem. Nad życiem. A skończyło się to tak, że to jedzenie ma kontrole nade mną. Teraz ja jestem niewolnikiem. Nie umiem, i momentami nie chcę rezygnować z diety (to wszystko stwarza, że czuję się bezpieczna). A czasem walczę i chcę coś zmienić. Już raz było lepiej, myślałam że bulimia za mną. To chyba zależy od tego czy w danym momencie się po prostu nienawidzę. Wtedy jest gorzej i nie mam siły wychodzić z tego. 

Naprawdę chciałabym nie mieć tych wszystkich chorych myśli i nie niszczyć siebie. 

Jednak chce chudnąć dalej i to przeszkadza mi z tego wyjść. 

Po prostu nie umiem zrezygnować z kontroli, a chcę przestać chorować. 

Naprawdę chcę. 
Odpowiadam tutaj, bo chcę żeby każdy wiedział co myślę. Ed to bagno. Chce być chuda- w sumie nawet nie wiem dlaczego, ale tak bardzo chce. Jednak choroba to co innego. Czasem myślę nawet o tym by skasować bloga. Tylko dlatego, że nie chcę by ktoś wpadł w zaburzenia odżywiania z mojej winy. Nigdy nie chciałam promować tego. Waga 50kg Bmi 17,3 Włosy wypadają naprawdę garściami. I ciągły strach. A sama jestem sobie winna!"

I wreszcie.. Zapiski 2013-2014
Najpoważniej uzależniłam się pod koniec 2012 roku od alkoholu. Piłam często sama, często z samego rana. W końcu powiedziałam, o tym psycholog, która odesłała mnie do terapeuty zajmującego się alkoholizmem. Po pierwszej wizycie, o której nikomu oczywiście nie powiedziałam, terapeutka powiedziała, że załatwi mi miejsce w ośrodku. Więcej do niej nie zadzwoniłam. Postanowiłam sama sobie z tym poradzić, tak samo jak z ed. Wychodzenie z obu tych uzależnień, bo tym było dla mnie bulimia, było bardzo ciężkie, jednak  też na dziwy sposób cudowne. Życie pierwszy raz nabrało kolorów. 
Miałam jeden miesiąc nawrotu, mimo to uważam, że wyjście z ed i alkoholizmu było najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. 
"W czwartek poznałam pierwszego faceta. Nie potrzebnie z nim poszłam. Najpierw był miły, później nagle zaczął się czepiać. Aż w końcu krzyczeć na mnie bez powodu. Wyżywał się na mnie po chamsku. Nie byłam mu dłużna, ponieważ nie pozwolę by ktoś mnie w taki sposób traktował. Mimo to muszę przyznać, że trudno się nie przejąć. Płakałam.
Wczoraj byłam ze znajomymi w takiej jednej knajpce. Poznałam tam drugiego faceta. Miły, uroczy, coś mnie do niego przyciągało. Okazało się, że ma dziewczynę. Było cudownie, mimo, że do niczego nie doszło. Bycie tą drugą, znów, tylko sprawia, że czuje się źle. Dlaczego nie mogę być tą pierwszą, ważną, Czuje się, jak naznaczona. Nie jestem warta uczucia- cały czas krążyło mi po głowie. Takie myśli nie pojawiły się u mnie pierwszy raz. Od kilku lat mnie męczą, z  powodu różnych trudniejszych niż to wydarzeń.
Po nim zjawił się, trzeci. Tego samego wieczoru. Miły, ale nie podobał mi się jakoś specjalnie. Jednak potrzebowałam bliskości, po prostu przytulenia. Byłam pijana i dzisiaj żałuję, że do czegoś doszło. Nigdy nie pocieszałam się kimś. Jednak czasem nie do końca nad sobą panuje. Szczególnie jeśli chodzi o mężczyzn."
"Muszę się wyleczyć. To kuźwa jest już nie do wytrzymania. Brak normalnego życia, przez ciągłą obsesje jedzenia. Przez wyrzuty sumienia. I kiedy ja po raz kolejny wymiotuję krwią, albo myślę o jedzeniu lub wyzywam się od tłustych świń. Życie jest obok, toczy się z dala. A ja przecież chce żyć. Chce przez 5 minut nie myśleć o jedzeniu. O diecie. Przecież prawda jest taka, że z moją obsesją nigdy nie będę "nie jedząca". Ponieważ, zawsze i tak w głowie, w centrum mojego świata będzie wtedy jedzenie.
Więc przechodzę na zdrowsze odżywianie i ćwiczenia. Nadal chce być chuda i lekka. To oczywiste. Jednak, nie chce tego bagna, nie ma w tym szczęścia, ani euforii z nie jedzenia. Jest tylko godne pożałowania życie dziewczyny, która nawet nie jest jakaś szczupła. Przez dwa lata to rujnowało mi życie, a ja wierzyła, że w końcu mi się uda. Gówno prawda, nawet jeśli się uda to na krótką chwilę. Ze skłonnościami bulimicznymi nie będzie się chudym na dłuższą metę, no chyba, że w trumnie. Czego już nie chce. Już."
"Jesz by żyć a nie odwrotnie! Przez ciągłe diety sprawiałam, że moje życie kręciło się w okół jedzenia. Ja nigdy tego nie chciałam, ale nie dało się tego oszukać, mimo że próbowałam z całych sił. Jedzenie powinno być czymś obojętnym" 
"Piję, by życie miało sens. Piję, żeby czuć się lepiej. Piję by nie myśleć. By być w innej rzeczywistości. Usprawiedliwiam się, karmię się złudzeniami. Wrażliwi ludzie zawsze nadużywali alkoholu. To normalne, to nie problem.Jednak wiem, że przekraczam granicę. Ostatnio za dużo imprezuję. Pokusą daje się stoczyć. Wychodzimy potańczyć, a to do baru z rockową muzyką. Poznaje ludzi, zatracam się w nocy.  Piję w ciągach kilku dniowych, wielodniowych. Od dwóch lat nie miałam trzeźwego tygodnia.Kiedy jest to uzależnienie? Gdy nie umiesz już inaczej?Z problemu w problem chyba mam autodestruktywną osobowość.Dzisiaj byłam u terapeutki od uzależnień, chciała żebym poszła na parę tygodni do ośrodka zamkniętego. Nie pierwszy raz mnie tam wysyłają, nie pierwszy raz się nie zgadzam, a mimo to czuję dziwnie. Wiem, że mam problem, a mimo to w środku automatycznie to neguję.
Wyjdę z obsesji i nadużywania alkoholu. Muszę, bo inaczej stoczę się na dno. Byłam tam, nie podobało mi się. I nie wrócę tam. Będę walczyć."
"Jestem gdzieś pomiędzy, gdzie nie ma nic.
Chce upaść i wstać zarazem. Chce by ktoś mi pomógł, by był ktoś silny, kto przeciwstawiłby się mi, zawalczył o mnie przeciwko mnie samej.
Przestaje mieć siły, z każdą chwilą.
Myślałam, że jest już lepiej, jednak codziennie przeżywam załamanie.
Ostatnie dni, powoli upadałam, czułam jakby ktoś ciągnął mnie w dół.
Jadłam mało, nie umiałam nic w siebie wmusić, nie umiałam poradzić sobie z wyrzutami sumienia. What if all these fantasies. Come flailing around.
Skończyło się to tym, że po dwóch dniach miałam napad. Wstać, dać pociągnąć się w dół? Zawalczyć czy odlecieć ?
Mam jeszcze resztki siły i nadziei, chyba wystarczą."
"Chce być szczera z wami. Trudno jest jeść. Trudno jest wstawać rano z myślą pt. dziś też będę musiała zjeść 1200-1300kcal. Trudno jest siedzieć nad jedzeniem i zmuszać się by je zjeść. Po posiłku kusi żeby iść i zwymiotować. Codziennie kusi by jeszcze przez chwilę się po głodzić. Jednak nie daję się tym myślą. Z dnia na dzień jestem szczęśliwszą osobą. Silniejszą. Czuję, że coś się w moim życiu dzieje, nareszcie, że idę na przód."
"To mój 6 dzień trzeźwości, najgorsze mam za sobą. Miałam nie miłe skutki odstawienia. Jednak byłam tak zdeterminowana, że nie było szans żebym się złamała. Teraz uzależniam się od trzeźwości, którą tak kiedyś lubiłam. Nie wiem czy to wina endorfin, jednak czuję się silna. Pierwszy raz od dawna.Znów budzi się we mnie nadzieja."
 "Zrezygnowałam z diety. 
Jednak nie potrafię jeszcze zmienić swojego sposobu myślenia, oraz postrzegania świata. 

Wymyślałam sobie podczas diety wiele schiz. 

Teraz muszę sprawdzić czy mają jeszcze coś wspólnego z rzeczywistością. 

Po ostatnich rozmowach zrozumiałam, że każdy może osiągnąć wszystko.

Wystarczy zawalczyć. Jeśli się walczy to jest się wygranym. 

Trzeba się starać, życie ma się jedno. 

A ja nie chcę niczego żałować. 

Próbuję żyć z pasją.

Chcę iść na szczyt."
"Za ponad tydzień będę w moim ulubionym miejscu. Będę na Woodstocku. Sprawy jednak potoczyły się inaczej niż myślałam. Wczoraj dowiedziałam się, że przyjaciółka, z którą miałam jechać, nie zdąży wrócić na czas. Nie jej wina. Będzie tam w sumie też inna moja znajoma, ale będzie ona z chłopakiem i jego znajomymi. Więc pewnie to ograniczy się do spotkania na dwie godziny. Dam sobie radę sama. Muszę się przełamać, sama zacząć poznawać ludzi i do nich podchodzić. Muszę nauczyć się by dawać sobie sama radę, a nie na kogoś liczyć. Tak będzie zdrowiej. Przecież kiedyś w końcu muszę obudzić w sobie to wszystko na co mnie stać."
"Chcę być znów szczupła. Nie chcę dążyć do nierealnej chudości - do tego życia.Mam gotowy drugi blog o samorealizacji.Jednak trudno mi pisać o zdrowym odżywianiu i sporcie, gdy mam zamiar jeść "za mało".Nie mam na nic innego takiej ochoty, jak na to by znów dobrze się ze sobą czuć.Jak najszybciej. To najważniejsze. Schudnąć 4kg. Poczuć to uczucie, gdy codziennie budzę się szczuplejsza.
Co mam powiedzieć? Wstyd mi. Tak walczyłam z tym. I nadal walczę ze swoimi demonami. Nie daję im zupełnie wygrać. Schudnę szybko, miesiąc góra. Brakuję mi tego jak pisałam częściej i miałam wsparcie od innych. Brakuję mi tego powera. Nie chcę dać się pochłonąć w ten świat. Bo to najgorsze co mogłabym zrobić. Nie chcę marnować sobie znów życia, najlepszych lat na to. Szybka szczupłość (bmi 18), to chyba nie jednoznaczne z chorobą?"
"Gdy w niedziele wróciłam do domu to zjadłam po prostu to na co miałam ochotę.A jednak wczoraj i dziś cząstka mnie znów tęskniła za głodem. Za starym życiem.Nie za chorobą, i chorym myśleniem. Ale szczupłością- nawet nie chudością. Chciałabym znów bmi 18. Teraz jest 19.Cząstka mnie chce tego, mimo ze to głupie. Coś we mnie tęskni za głodem."
"Męczyłam się przez tyle lat, a przez ostatnie 2 lata z pro aną.Chcę mieć wreszcie super figurę. Zasłużyłam na to. Chcę mieć to co zajęło mi już tyle czasu. Nie chcę więcej go marnować. Mam dosyć. Chcę być szczupła.Byłam już szczupła, jednak byłam chora. Nie było szans bym utrzymała wagę.Chyba teraz pierwszy raz tak naprawdę mi na tym zależy.Myślałam, że jak miałam ed to najbardziej na świecie chciałam być chuda.Teraz z biegiem czasu widzę, że tak naprawdę chciałam tylko pogrążyć się w ten świat.Kontrolować swoje uczucia za pomocą jedzenia.Teraz nie chcę do tego wracać. Bez sensu. Tylko cierpiałam.Obecnie sprawia mi to wszystko przyjemność.Chudnę trochę każdego dnia, nie myślę o jedzeniu. Jestem w świecie bez niego.Choroba sprawia w ogóle coś innego.Jeśli tylko moja psychika zacznie nawalać zrezygnuję. "
"Zaczęło się od protestu mojego organizmu. Byłam bardzo zmęczona, typu: nie poszłam na zajęcia, gdy jechałam w niedziele do centrum to musiałam wysiadać dwa razy z tramwaju, bo miałam wrażenie, że zemdleje, oraz kręci mi się w głowie.Zadziwiające jak szybko to wszystko zaczęło na mnie działać. Być może organizm nie zregenerował się jeszcze wystarczająco, by znów przejść na taką dietę.
Do tego w tym tygodniu nic nie schudłam, mimo że trzymałam dietę i ćwiczyłam.A co najważniejsze, co było największym plusem w poprzednim poście czyli pozytywny nastrój i przyjemność z tego wszystkiego, zamieniły się w parszywy humor i brak satysfakcji.W ciągu ostatnich dni żyłam byle do następnego dnia."
"Co teraz?Nie zamierzam już udawać, że to wszystko już za mną.Nie zamierzam doprowadzać się do stanu ostatniego (zbyt mało), bo cały mój dzień to była nędzna wegetacja. A z resztą dużo tego dnia nie miałam, prawie cały czas spałam, albo chciało mi się spać.Nadal chcę schudnąć. I w tym temacie nic chyba się nie zmieni, dopóki tego nie osiągnę.Nie zmieniam się naglę w dziewczynę jedzącą 1600 kalorii i ćwiczącą, ponieważ jak już postanowiłam, nie zamierzam udawać. 
 "Uwielbiam słuchać tego co ostatnio"jesteś cudowna","jak ty na mnie działasz, co ty ze mną robisz?" Ale kto tego nie uwielbia??? I dlaczego coś takiego zamiast mnie podbudowywać to niszczy mnie! To raczej żałosne. Szczególnie, że puste, cholernie puste, przynajmniej z mojej strony.  A może sama sobie to wmawiam? Więc albo jedna noc, albo normalna relacja, bycie sobą wreszcie. To nie będzie proste przed facetem. Istnieje jednak mała nadzieja, że bez gierek może nawet bardziej mnie ktoś polubi i nie zobaczy we mnie kolekcjonerki, która chce się bawić."
Nie chcę się nad sobą użalać, jednak miałam pod kilkoma względami ciężkie życie. Nigdy spokój nie trwał za długo, a moja psychika siadała już od wczesnego dzieciństwa. Wszystko na co chorowałam, jest zrozumiałe jeśli zagłębić się w niektóre aspekty życia. Każdy ma swoje powody, dlatego czuję się po prostu źle gdy czytam, że jakieś zachowanie jest słabością. Każdy ma inne doświadczenia, ja osobiście mam bardzo silną psychikę, tylko w końcu po prostu nie wytrzymałam. 
Jestem z siebie dumna, bo rok 2013 był przełomowy, zawalczyłam i wygrałam.
Teraz coraz bardziej zagłębiam się w sport, zdrowe wegańskie odżywiania. Robię to dla siebie, dla swojego dobrego samopoczucia, zdrowia. Jak każda osoba w moim wieku (19lat), chciałabym być szczuplejsza, szczególnie, że waga wróciła. Jednak nigdy za cenę zdrowia. Uważam, że możliwe jest schudnięcie w zgodzie ze sobą, swoim organizmem za pomocą sportu i zdrowej diety bez ograniczeń kalorycznych. 
Uzależnienia mam za sobą. Nie chcę ignorować tego co było,bo mam skłonności. Jednak beznadziejne samopoczucie to nie wina tylko uzależnienia. Akceptacja siebie i realizacja, szczęście każdego dnia tylko to pozwala iść realnie do przodu. Tylko to powinno się dla mnie liczyć. Jestem gdzieś pomiędzy, a pora iść naprzód.

ZAMYKAM TEN ROZDZIAŁ W SWOIM ŻYCIU

1 komentarz:

  1. Idź, i to na sam szczyt. Szczerze, to jestem pod wrażeniem tej notki. Żałuję, ze nie przeczytałam tego, co skasowałaś. I zupełnie poważnie i na serio życzę ci wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń